Strony

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział ósmy

Paliła już trzeciego papierosa. Wszystko byłoby może z tym faktem w porządku, gdyby nie to, że pierwszego zapaliła dwadzieścia minut temu. Denerwowała się spotkaniem z zespołem. Nie miała pojęcia jak zacząć rozmowę z gitarzystą. Bo przecież "Hej, co ci strzeliło do łba?" nie brzmiało zbyt dobrze. Była pół godziny przed czasem. Rozeznała się ze studiem, porozmawiała z pracownikami, rozłożyła swój sprzęt, była gotowa na wywiad. Jednak zupełnie nie była gotowa na tę rozmowę, a musiała ją przeprowadzić. Inaczej ta sprawa nie dałaby jej spokoju. Wyszła przed budynek, aby zapalić i poukładać trochę myśli. Pogoda nie zachęcała do takich eskapad; od rana padało i wiało. Na szczęście znalazła zaułek, chroniący ją przed zimnym wiatrem, niestety wciąż mokła. Nie przeszkadzało jej to. Uwielbiała deszcz. Pozwalał jej się skupić nie tylko na własnych rozmyślaniach, na pracy również. Wolała to niż doskwierający upał.
- Cześć, piękna. Co tutaj robisz? - Ten głos poznałaby zawsze i wszędzie. Odwróciła się i spojrzała na uśmiechniętego Torę, który właśnie wyciągał paczkę papierosów. - Masz ogień?
- Cześć. - Podała mu zapalniczkę, nie potrafiąc wykrzesać z siebie ani odrobiny optymizmu. Gitarzysta to zauważył, ale taktownie przemilczał. Zwrócił dziewczynie jej własność i zaciągnął się głęboko. Caroline niewiele myśląc zbliżyła się do niego i spojrzała mu surowo w oczy. - Co ty odpierdalasz?!
- Hej, hej, spokojnie, mała. - Nazwanie jej małą rozjuszyło ją jeszcze bardziej. Nie grzeszyła wzrostem, ale to określenie od zawsze ją denerwowało. Zacisnęła dłonie w pięści, zagryzając ze złością dolną wargę. - Nie podobało ci się?
- Nie, nie podobało! Bardzo nie podobało. Co ty sobie w ogóle myślałeś? Że możesz mnie całować od tak bez żadnych konsekwencji po kilku dniach znajomości. Pojebało cię, czy jak?
- Ej, bez takich. Powinnaś się cieszyć, że ktoś taki jak ja zwrócił na ciebie uwagę, nie uważasz?
- Zdecydowanie tak nie uważam - krzyknęła, nie powstrzymując już złości. Jego podejście nakręcało ją jeszcze bardziej. Nie był skruszony, nie przeprosił, nawet się nie zmieszał. Był wciąż arogancki i pewny siebie. Nim pomyślała co robi, uderzyła go otwartą dłonią w policzek. - Nie waż się tego więcej robić, rozumiesz? - warknęła, odsuwając się od niego. Wyminęła go i skierowała się do budynku. Była roztrzęsiona i dłonie wciąż jej drżały ze zdenerwowania. Nawet nie przywitała się z resztą zespołu i menadżerem. James nie chciał pytać co się stało, wolał się nie mieszać w jej życie prywatne. I tak już chyba wystarczająco namieszał umieszczając ją pod jednym dachem ze swoją córką. Z tego co wiedział wyjątkowo za sobą nie przepadały. Nie był świadom niczego, co działo się przez ostatnie kilka dni. Jedynie perkusista wykazał jakiekolwiek zainteresowanie sytuacją.
- Coś się stało? - zapytał niepewnie, podchodząc do siedzącej z dala od nich dziewczyny. Kucnął przed nią i posłał jej ciepły uśmiech.
- Nie, nic się nie stało - odparł ostro. Zbyt ostro. Nao niczym jej przecież nie zawinił, żaden z nich. Tylko gitarzysta ciągle doprowadzał ją do szewskiej pasji. - Przepraszam. Nie musisz się martwić, naprawdę. To tylko... - urwała nie chcąc się mu tak po prostu zwierzać. Był przyjacielem Tory. Obawiała się, że może mu coś powiedzieć, a tego by nie zniosła.
- Czyżby to tylko Tora? - Zaśmiał się, ujmując jej drobne dłonie w swoje. - Nie przejmuj się nim. Tygrys już tak ma. Doprowadza wszystkich albo do śmiechu, albo do szału. To u niego normalne.
- Naprawdę? - Uśmiechnęła się nieznacznie. Kamień spał jej z serca po jego słowach. Nie musiała sama mówić, że chodziło właśnie o niego. - Nie układa mi się z nim za dobrze. Nie potrafimy dojść do porozumienia - westchnęła cicho, spuszczając wzrok na ich dłonie. Nao zauważając to, pospiesznie zabrał ręce.
- Nie martw się. Nam też ostatnio nie idzie za dobrze. - Nie chciał mówić, że to właśnie przez nią ich relacje się zepsuły. Dziewczyna czułaby się z tym koszmarnie, a jemu wcale by nie ulżyło, że komuś o tym powiedział. Wolał zachować to dla siebie. Może kiedyś będą na tyle blisko, że będzie mógł z nią o tym porozmawiać. Na razie było zdecydowanie za wcześnie. - Po prostu nie zwracaj na niego uwagi, wyjdziesz na tym dobrze.
- Nie mogę tak po prostu nie zwracać na niego uwagi. Muszę z nim pracować - jęknęła z rezygnacją, rozkładając bezradnie ręce. Obecność perkusisty poprawiła jej jednak nieco nastrój. Poczuła się zdecydowanie lepiej, nie gryzło jej to już aż tak bardzo. Wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego Tora ją pocałował i ta natrętna myśl dobijała się jak nieproszony gość. Głośno i natarczywie. Westchnęła ciężko, znów pochmurniejąc. - To nie będzie proste. Mam z nim pewną niezamkniętą sprawę. - Nie wiedziała co ją podkusiło do spowiadania się akurat jemu. Miała przecież Ines, mogła napisać do Niny. Ale one by tego chyba nie zrozumiały tak, jak powinny. Stwierdziłyby, że powinna się cieszyć. W końcu to gitarzysta znanego zespołu. Chciała, aby ktoś na to spojrzał obiektywnie. Co z tego, że osoba, którą wybrała na swojego spowiednika jest jego przyjacielem i znają się kilka dni. Nie mogła tego dłużej w sobie trzymać. - Kilka dni temu Tora mnie pocałował. Niespodziewanie. Wpadliśmy na siebie w kawiarni. Nie chciałam tego - z rozpędu zaczęła się tłumaczyć, spoglądając na niego. Dostrzegła grymas przebiegający przez twarz perkusisty. - Przepraszam, nie powinnam ci tego mówić.
- Nie przepraszaj, wiem już o tym. Saga również. Powiedział nam przy piwie. Nie spodobało nam się to. Nie powinien cię tak traktować - mruknął, prostując się i spoglądając na resztę kolegów. - Ale on jest taki dla każdej przedstawicielki płci pięknej. Kiedy poznaliśmy dziewczynę Hiroto, z automatu stał się szarmancki i uwodzicielski. Nie potrafi sobie odmówić nawet zajętej kobiety. Nawet, jeśli ta kobieta jest z jego przyjacielem. - Przeniósł spojrzenie z powrotem na Caroline. Chciał się uśmiechnąć, bardzo. Właściwie nawet przecież miał powód. Dziewczynie nie podobało się zachowanie Amano. Powinien być zadowolony. Jednak w tym momencie był wściekły na przyjaciela.
- Powiedział wam? A to skurwiel - syknęła nim zdążyła ugryźć się w język. - Wybacz, nie powinnam tak o nim mówić, przyjaźnicie się...
- Nie, to określenie idealnie do niego pasuje. Zachował się jak skurwiel. Nie miał prawa cię całować, a tym bardziej rozpowiadać o tym na prawo i lewo - odparł spokojnym tonem. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie i pomógł jej się podnieść z krzesła. - Jeśli zrobi to kiedyś znowu, udzielam ci błogosławieństwa na uderzenie go.
- Już to zrobiłam. Dzisiaj - odpowiedziała ze śmiechem, spoglądając na niego. Poczuła nagły przypływ ciepła i sympatii do perkusisty. Od samego początku był niej miły, a teraz jeszcze pozwolił jej się bez słowa sprzeciwu poskarżyć na swojego przyjaciela. Nie mogła się powstrzymać przed przytuleniem go. - Dziękuję. Nie spodziewałam się, że będę mogła komuś o tym powiedzieć, a ten ktoś zareaguje w ten sposób. Moje przyjaciółki pewnie kazałaby mi się cieszyć, w końcu to Tora. Na dodatek jako nastolatka czułam do niego miętę przez rumianek - powiedziała, wciąż się w niego wtulając. Nao zacisnął palce na jej plecach. Ze złością, odrobinę za mocno. Mógł śmiało powiedzieć, że był zazdrosny. Zazdrosny i zły na Torę jak nigdy wcześniej. Caroline była nim zauroczona, a on ją potraktował jak pierwszą lepszą laskę. Może i Tygrys o tym nie wiedział, ale nim świadomość tego mocno wstrząsnęła. - Naprawdę ci dziękuję.
- Nie musisz dziękować, malutka. Jesteś jedyną kobietą w tym pokręconym zespole, ktoś musi się tobą zaopiekować - zaśmiał się, odsuwając ją delikatnie od siebie. - Powinniśmy się pospieszyć, za chwilę zaczynamy.
- Mam rozumieć, że ty bierzesz na siebie odpowiedzialność za opiekę nade mną? - Nie skomentowała tej malutkiej. W ustach perkusisty to określenie brzmiało czule i przyjemnie, nie tak jak wypowiedziane przez gitarzystę.
- Oczywiście, będę cię odstawiał do domu i w ogóle, jak młodszą siostrę. - Jego ton był przerysowanie poważny i odpowiedzialny. Po chwili parsknął jednak śmiechem. - Nie musisz się o nic martwić, kiedy jestem w pobliżu. - Jeśli to był jedyny sposób, aby być blisko niej i móc cieszyć się jej obecnością, był w stanie poświęcić swoje uczucia i traktować ją jak młodszą siostrę. Nie rzucał słów na wiatr i jeśli powiedział, że się nią zaopiekuje - właśnie to miał zamiar robić. Nie miał jednak pojęcia, że będzie to trudniejsze niż zakładał, a upilnowanie jej bezpieczeństwa będzie niezwykle trudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz