Zza drzwi
apartamentu dochodziła głośna muzyka. Jednak i to nie było w stanie zagłuszyć
toczącej się
w środku kłótni.
Caroline ostrożnie uchyliła drzwi po czym powoli weszła do mieszkania.
Zostawiła swoje rzeczy na szafce w holu i ruszyła do salonu skąd dochodziły
podniesione głosy. Stojące tam osoby w ogóle nie przejęły się jej obecnością.
Wysoki chłopak krzyczał coś do niższej od siebie dziewczyny co chwilę żywo
gestykulując.
- Zamknij się –
wrzasnęła ciemnowłosa uderzając go w policzek. Tamten warknął jeszcze jakieś
wyzwisko
i wyszedł z
apartamentu po drodze popychając Caroline na ścianę. Syknęła z bólu ale nic nie
powiedziała.
- Ty jesteś
Caroline? – zapytała tamta nie patrząc na młodą Iscariote. – Przykro mi, że
byłaś świadkiem tego… Naszej kłótni.
- Nic się nie stało.
Uderzył cię? – podeszła do niej. Ines popatrzyła na nią spod grzywki. Miała
zaczerwieniony policzek. Caroline przytrzymała jej podbródek, kiedy chciała się
odwrócić.
- Nic mi nie jest –
rzuciła Ines wychodząc do łazienki. Louise pokręciła głową z politowaniem i usiadła
na oparciu fotela. Po kilku minutach wróciła lokatorka.
- Długo już tu
mieszkasz?
- Odką przyjechałam
do Japonii. Czyli jakieś cztery lata – odpowiedziała wymijająco.
- Rozumiem. Nadal mi
się wydaje, że skądś cię znam…
- Spotkałyśmy się
dzisiaj w hotelu.
- Faktycznie. Że też
cię nie skojarzyłam od razu! Ale jednak chyba znałyśmy się wcześniej, co, Ines?
– zapytała biorąc nacisk na jej imię.
- Czy ja ci w czymś
zawiniłam? – przyjęła postawę obronną. Zaczęła atakować, a takie zachowanie
zawsze wzbudza podejrzenia.
- Nie. Chodzi mi
tylko o to, że już się znamy – powiedziała spokojnie Caroline wyciągając paczkę
papierosów. Zapaliła jednego i zaciągnęła się dymem. Po chwili odkaszlnęła i
spojrzała uważnie na Ines. – Rzucam palenie. – mruknęła gasząc papierosa.
- A jeśli powiem, że
się znamy to dasz mi wreszcie spokój – była już mocno poirytowana zachowaniem
nowej. Nie podobało jej się to, że zaczęła się wtrącać w jej życie. Bardzo też
nie leżało jej, że to właśnie Caroline będzie pracowała z Alice Nine. Sama
wolałaby to robić ale ojciec jej nie pozwolił. Chciał zatrudnić profesjonalnego
fotografa.
- Może – Caroline
wzięła z holu torbę i gitarę po czym skierowała się do swojej sypialni.
Zamknęła się w środku i wyciągnęła laptopa. Położyła go na biurku i podłączyła
głośniki. Odpaliła sprzęt i włączyła muzykę. Właśnie leciała jej ulubiona
piosenka „Shunakshuutou” Alice Nine. Mogła tego słuchać godzinami. Usłyszała
ciche pukanie. Otworzyła drzwi i spojrzała na Ines chłodno.
- Przepraszam za
moje zachowanie. To wszystko przez tego chłopaka – zaczęła wyjaśniać dziewczyna
ze skruchą spuszczając głowę. Na ustach Louise pojawiło się coś, co można by
nazwać uśmiechem satysfakcji po czym zamknęła drzwi bez słowa. Podgłosiła
głośniki i rzuciła się na łóżko wsłuchując się w dźwięki „Burial Applicant” the
GazettE. Wiedziała, że zachowała się perfidnie i chamsko ale teraz jej to nie
obchodziło. Usiadła przed laptopem i zaczęła pisać maila do znajomej w Anglii.
Musiała się pochwalić, że jest w Kraju Kwitnącej Wiśni. Godzinę później
znudziło jej się wysłuchiwanie jaki to ten kraj nie jest wspaniały od koleżanki
i brutalnie zakończyła rozmowę pisząc, że właśnie idzie na spotkanie z A9.
Prychnęła widząc jak tamta zaczyna bombardować ją pytaniami na ich temat.
Wylogowała się i usiadła wygodnie na krześle zakładając ręce za głowę i
wpatrując się w okno.
- Ostatnie dzień
wolności – mruknęła i sięgnęła do jednej z kieszeni torby. Wyciągnęła małe
pudełeczko
w kolorze czarnym.
Weszła do łazienki i wypakowała zawartość tajemniczego pudełka. W
przeźroczystym woreczku widniał biały proszek. Po kilku minutach specyficznej
procedury wbiła sobie igłę w przedramię odchylając z ulgą głowę do tyłu. Lekko
ją zamroczyło po czym schowała cały sprzęt. Wyszła z łazienki i położyła się na
łóżku. Znów świat był przerażająco piękny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz