Podobało mu się to, że tak działał na
kobiety. Szczególnie na te ładne. A Caroline nie należała do brzydkich. Wręcz
przeciwnie. Ciemno-blond włosy miała mocno wycieniowane, a dwa dłuższe kosmyki
w kolorze różowym opadały swobodnie na ramiona. Jasne, niebieskie oczy otoczone
ciemnymi, długimi rzęsami, mały nosek i ładnie wykrojone
usta. Do tego zgrabna sylwetka, a choć była niewysoka nadrabiała oryginalnością
i urodą. Miała perfekcyjnie zrobiony makijaż w stylu Visual kei. Ubranie także
były odpowiednio dobrane. Kolejnym plusem było to, że obok niej leżała gitara w
czarnym pokrowcu. Większość dziewczyn zapewne by zemdlała widząc go, a gdyby
się do jakiejś fanki odezwał… Szał wśród publiczności. Ona traktowała go jak
gwiazdę acz
z dystansem.
Patrzyła na niego chłodno, a w jej spojrzeniu nie dostrzegł żadnych emocji.
Jeśli jej się podobał to umiała to bardzo dobrze ukryć. I to go intrygowało.
Na miejsce spotkania dojechali z
kilkuminutowym opóźnieniem. Wszystko przez korki na drodze. Dopiero teraz Tokio
zaczęła ją lekko przerażać. Nie wyobrażała sobie tego wszystkiego tak
dokładnie. Ten hałas, dzielnice tętniące życiem o każdej porze. Wzdrygnęła się
mimowolnie. Mężczyzna zauważył to ale milczał. Kiedy dotarli do apartamentu, w
którym mieszkał menager Alice Nine gitarzysta otworzył przed nią drzwi i
odprowadził ją do środka.
- Pokój numer 324 –
rzucił i wyszedł. Patrzyła za nim dopóki nie wsiadł z powrotem do limuzyny.
Westchnęła głęboko i wsiadła do windy. Z zamyśleniem oparła się o jedną ze
ścian. Nigdy nie lubiła jeździć windą. Cierpiała na lęk przed ciasnymi
pomieszczeniami. Próbowała się przemóc ale kiedy dotarła na drugie piętro
wcisnęła guzik, aby drzwi otworzyły się i wysiadła oddychając głęboko. Oparła
się o ścianę i odchyliła głowę do tyłu starając się uspokoić. Zaklęła po raz
kolejny tego dnia. Ktoś dotknął jej ramienia.
- Może w czymś
pomóc? – zapytała ciemnowłosa dziewczyna. Stanowczo nie była japonką. Na
dodatek także wyglądała dość nietypowo. Choć w tym kraju to było zupełnie
normalne. Końcówki włosów miała zafarbowane na blond. Mocny makijaż i czarne
ciuchy. Uśmiechała się niepewnie.
- Nie, nie trzeba –
mruknęła Caroline przyglądając się jej uważnie. W tej twarzy było coś
znajomego. Jeszcze ten styl… Dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła się z
zamiarem odejścia. Tym razem to Caroline ją zatrzymała. – Zaczekaj… Czy my się
skądś nie znamy?
- Nie, raczej nie –
odpowiedziała zmieszana.
- Przepraszam,
musiałam cię z kimś pomylić – rzuciła Louise i weszła po schodach. Tak jest o wiele lepiej, pomyślała kiedy
stanęła przed drzwiami pokoju menagera Alice Nine. Zapukała i nie czekając na
odpowiedź weszła do środka. Mężczyzna siedział w salonie przed otwartym
laptopem i rozmawiał przez telefon. Kiedy stanęła w progu urwał i rozłączył
się. Wstał i nakazał jej gestem, aby podeszła.
- James Roberts,
miło mi. Ty to zapewne Caroline Iscariote? – i nie czekając aż coś powie
uścisnął jej krótko dłoń po czym przeszedł od razy do konkretów. Wyjaśnił
dziewczynie na czym polegać będzie praca i podał jej kontrakt oraz kwotę
wynagrodzenia. Bez wahania złożyła podpis na podsuniętej kartce. Teraz już nie mogę się wycofać, przemknęło jej przez myśl i uśmiechnęła
się. James podał jej karteczkę w adresem i numer swojej komórki.
- Tam będziesz
mieszkać przez czas pobytu w Japonii. Wszystko jest z góry opłacone. Gdybyś
czegoś potrzebowała dzwoń. Jeśli ci to nie przeszkadza, mieszkasz w
apartamencie z moją córką, Ines.
- Nie, nie będzie mi
przeszkadzało. Dziękuję – odpowiedziała i wyszła. Kiedy opuściła mieszkanie
oparła się plecami o ścianę zagryzając wargi, aby nie zacząć krzyczeć ze
szczęścia. Właśnie spełniały się jej marzenia. Była w Japonii i na dodatek
miała pracować z Alice Nine.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz